Czy wiesz, że mamy miejsce z rewolucją w kampaniach społecznych?

dodano: 
19.02.2013
komentarzy: 
0

Nadchodzi wielkie święto. Już niedługo dowiemy się, kto zdobędzie tytuł najlepszego PR-owca roku w konkursie PRotony. Poznamy rewolucjonistów rynku komunikacji – gdyż tak się akurat składa, że jesteśmy w centrum rewolucji komunikacyjnej w informowaniu o nowych problemach społecznych. Rewolucji na miarę tej przemysłowej. I słowo „rewolucja” pasuje tutaj odpowiednio.

Rewolucja to nowe swobody, nowe szanse, nowe idee, nowe prawa – które wspólnie łączą narody. Rewolucja powoduje, że ci, którym było źle – dziś otrzymują szansę na nowe życie. Rewolucja w kampaniach społecznych – to też nowa siła pobudzania Polaków do zmiany, do zaangażowania się.

Zatem nasz laureat PRotona, najlepszy rewolucjonista powinien wykazać się zdolnością projektowania i wdrożenia unikatowego przekazu, integracji social mediów, ale też integracji ludzi w „offlinie”. Trzeba nam będzie zwrócić uwagę na mechanikę narracji, na architekturę unikatowych touchpointów, które pozwalają ludziom się zaangażować i utożsamić z ideą.

Ale też trzeba będzie uważać na zagrożenia. Bo przecież każda rewolucja, może przerodzić się w rzeź, z której nikt nie pozostanie żywy. Jak tego uniknąć? Są trzy sposoby. Wszystkie zaczynają się od świadomości...

Ofiary rewolucji

Po pierwsze. Każda rewolucja może zabić.  Czasem przez przypadek. Czuję, że ten czas może zagrozić niektórym organizacjom, które na co dzień świetnie pomagają. Których przyszłość jest uzależniona od finansowania obywatelskiego – od wpłat osób i firm. Czuję, że niektóre organizacje mogą nie przetrwać pressingu, jaki uprawiamy na rynku. I pomimo dużego sprawstwa i mądrego pomysłu na pomoc – niektóre z nich nie będą w stanie dostatecznie głośno i dostatecznie perswazyjnie zakomunikować tego, co robią. A wtedy skąd wziąć pieniądze na funkcjonowanie? A dziś kto nie ma pieniędzy, ten na rynku długo nie zostanie.

Nowy ład

Drugie zagrożenie jest związane z tym, że każda rewolucja prowadzi trochę do porzucenia istniejącego ładu – i wprowadzenia nowego kanonu. Boję się o standardy i nie chcę przesuwania granicy dobrego smaku, boję się dalszej eskalacji „tego, co wolno”. Bo jest ciężko. Bo komunikacja wprost o tym, co się robi, jak się robi, komu się pomaga – raczej nie działa. Stąd marketerzy społeczni zaczynają kombinować. Łatwo w tej kombinatoryce przejść do wulgaryzmów, seksu, przymusu i szantażu. I to może być skuteczne, ale jakim kosztem? Takie zagrywki psują rynek, łamią go, demoralizują odbiorców. Rozumiem, że to jest epicentrum rewolucji, że wyznaczamy dziś nowy kierunek działań. Ale błagam, miejmy jakiś kanon, kodeks, wewnętrzny dekalog, który wszyscy będziemy posiadać. Inaczej zamiast rewolucji – będziemy mieć anarchię.

Amputacja

Zagrożenie trzecie to bojaźń przed amputacją. Przed wycięciem tego, co stanowi o naszym człowieczeństwie (empatia, reakcja na drugiego człowieka, pomoc) i zastąpienia go krótkim i wyuczonym mechanicznym impulsem dokonania wpłaty lub wysłania SMS-a. Kontrastuję tutaj cechę wyuczonego impulsu z przemyślanym działaniem!  Moja obawa związana jest z upowszechnianiem oczekiwanego responsu na problem społeczny. Boję się, że kampanie mogą przyzwyczaić ludzi do konformizmu. Boję się tego, że niedługo każdy Polak może uznać, że pomoc jest gestem ograniczonym do wpłaty lub wysłania SMS-a.

W tegorocznej edycji PRotonów mam przyjemność oddania swojego głosu na osoby związane z organizacjami pozarządowymi i fundacjami. Czuję, że w tej dziedzinie jest znacznie większa sprawczość niż w przypadku zespołów pracujących dla marek komercyjnych. Brak budżetu, pozycjonowanie przez Ideę – to wszystko sprawia, że mamy większą sprawczość w pozyskiwania sympatyków i ambasadorów. Ale oprócz sprawczości – jest też większa odpowiedzialność. Śmiem twierdzić, że to w tej dziedzinie wykuwa się co roku nowe trendy społeczne, które w ostateczności decydują o tym, jak zaczynamy myśleć jako społeczność, naród itp.

I szukajmy takich rewolucjonistów, którzy nam jako ludziom, społeczeństwu, narodowi – dają jak najwięcej. Bez rozlewu krwi.

Dziś cicho się przyglądam i czekam na odkrycie wszechczasów. Na nowy pierwiastek w tablicy pierwiastków kampanii społecznych Mendelejewa.  Liczę na premierę nowego wynalazku, który zmieni nie tyle sposób komunikacji – co postawi na nowo fundament pomagania i angażowania Polaków do pomocy.  Czekam na kampanię, która powie, że pomoc może być mądra, że pomoc nie szantażuje, nie ogranicza, że prowadzi do wolności i podniesienia godności. Że pomoc to nie wysłanie SMS-a, ale konsolidacja ludzi. Trzymam kciuki za mądrą pomoc. Bo to może doprowadzi rewolucję do nowego ładu społecznego – do społeczeństwa obywatelskiego.

Ale może to już jest, może już ktoś to wymyślił, tylko jakoś niedostatecznie radzi sobie z komunikacją lub dał się wkręcić w perfidne zagrożenia rynku?… rewolucja ma to do siebie, że każdy może się do niej włączyć.

Niech wygra najlepszy!

komentarzy:
0
Graficzne pułapki CAPTCHA
Wprowadź znaki widoczne na obrazku.
X

Zamów newsletter

 

Akceptuję regulamin