Kampania wyborcza: straszenie przeciwnikiem i granie na emocjach
„W sytuacji, w której PiS i PO mają zbliżone w wielu kwestiach postulaty, ale bardzo różne pomysły na ich realizację, kampania pozytywna nie służy żadnej ze stron. Efekty może za to przynieść straszenie przeciwnikiem i granie na emocjach” – tak kształt przyszłej kampanii wyborczej ocenia na łamach portalu Newsweek.pl politolog dr hab. Mariusz Kolczyński, członek Polskiego Towarzystwa Marketingu Politycznego.
W wywiadzie dla serwisu Kolczyński ocenia, ile mogą stracić partie po wprowadzeniu zakazu pokazywania spotów wyborczych w telewizji i billboardów na ulicach. Jego zdaniem z jednej strony największym przegranym będzie PiS, który „ w najbardziej przemyślany sposób wykorzystywał reklamę telewizyjną”. Wielkoformatowa reklama wyborcza w postaci billboardów przysparzała z kolei wielu wyborców PO, w związku z czym ta partia również może sporo stracić na wprowadzonym niedawno zakazie.
Jak przewiduje Kolczyński, PO będzie chciała uniknąć w kampanii mówienia o poważnej polityce, której wyborcy nie rozumieją. W związku z tym postawi przede wszystkim na kreowanie wizerunku lidera – Donalda Tuska, który jest „nowoczesny, europejski i fajny”. Ponadto zagra na emocjach wyborców, wykorzystując temat katastrofy smoleńskiej. „Platformie wygodniej jest prowokować PiS, żeby do kwestii katastrofy podchodziło sposób w ekstremalny. Na tym tle PO prezentować się będzie jako ugrupowanie normalne (…) w takim zestawieniu PiS to »oszołomy«” – prognozuje na łamach Newsweek.pl politolog. (iw)